wtorek, 27 kwietnia 2010

Cykam.

Jak mam chwilę wolną to biorę tego mojego elektrogrzmota i cykam.

W zasadzie to cykam wszystko. Zrobię milion zdjęć z czego dwa nadają się do publikacji.

 A jak mi sie uda ustrzelić faceta co dłubie w nosie akurat to się cieszę jak dziecko.


Yeah.!























































































Moja córka poszła do przedszkola.

Maja ma lat 2 i 3/4. Maja jest moją córeczką. Wczoraj poszła po raz pierwszy do przedszkola. Jest nieźle, chociaż nie ukrywam, że oboje z Martą (moją żoną) jesteśmy podekscytowani bardziej niż ona.

Ja na przykłąd biorę jakieś prochy na nerwy...;)


Znaczy się stary już jestem.

środa, 14 kwietnia 2010

Ciszej.

Zaczyna się. Powoli, na razie mało efektywnie, ale już... Zaczynamy skakać sobie do gardeł.

Nie chce mi się rozpisywać, gdyż dużo swoich myśli zamieściłem na fejsbuku i szczerze mówiąc jestem już tym trochę zmęczony. Podsumuję się jednak...

W całej tej tragedii żal mi ludzi. Żal mi Lecha Kaczyńskiego, którego uważałem za kiepskiego polityka, ale który pewnie był sympatyczny po bliższym poznaniu.
Nie zgadzałem się z nim, często śmiałem się z niego (z dowcipów na jego temat). I może teraz jest mi trochę głupio, może jest mi wstyd, ale nie będę się wypierał moich poglądów politycznych.
Żal mi go jako ojca, który osierocił dzieci, dziadka, który osierocił wnuki, brata, syna etc... Żal mi jego żony, która też musiała być klawą babką, chociaż też krążyły o niej niewybredne dowcipy.

Żal mi wszystkich, którzy zginęli właśnie z tego powodu. Wielu z nich przyprawiało mnie o nerwy, słysząc ich wypowiedzi w TV ale to teraz nie jest ważne.
Teraz myślę o nich jak o zwykłych ludziach. Zastanawiam się co czuli w momencie śmierci, czy ich bolało, czy krzyczeli, czy wiedzieli, że zaraz zginą. Co czują teraz, czy odczuwają spokój, czy wiedzą już wszystko czego my nie wiemy? Takie tam dziecinne i trochę infantylne pytania, ale pojawiają się w mojej głowie.

No i cholernie żal mi ich rodzin. Tego chyba nie muszę tłumaczyć.

Teraz ważne jest by trochę przystopować. Pomyśleć.
Tylko, chcialbym by bylo to możliwe. By żałoba narodowa nie zamieniła się w ogólnonarodową histerię z wynoszeniem prezydenta wyżej niż papieża po jego śmierci. By politycy, księżą czy dziennikarze nie wycierali sobie mordy (brzydko mówiąc) ofiarami tego tragicznego wypadku (a już się to dzieje).

Nie jestem zwolennikiem chowania prezydenta na Wawelu, ale nie będę protestować, nie będę krzyczeć. Tyle się znowu mówi o jednosci Polaków, o podnoszeniu poziomu dyskusji politycznej, ale obawiam się że sytuacja wróci do normy szybciej niż po śmierci Karola Wojtły.

Szkoda, bo to potwierdziłoby moją teorię, że Polacy są zjednoczeni jedynie w ciężkich czasach. Nas trzeba okupować, więzić, zabijać, deptać - wtedy będziemy razem. Gdy jeteśmy wolni zamieniamy się we ściekłe psy.

Aha i jeszcze jedno: szacunek dla Rosjan, za pomoc. Chyba nigdy nie myślałem o nich tak pozytywnie. Dzięki Wam sąsiedzi!

niedziela, 11 kwietnia 2010