piątek, 29 lipca 2011

Afterparty z Lady Carrot

Najpierw było grzecznie.
Potem proch, koks a na końcu węgiel.

Czyli, cytując klasyka: wyngiel przywieźli! Wyngiel je we wiosce!

Wojna będzie... przed wojną tyz był.....


















Party z Lady Carrot

Marta aka Nać.
Już się tu kiedyś pojawiała.
Twierdzi, że "jedzenie to zło". Sznurowałem jej gorset, bałem się, że nie będzie mogła oddychać, ale dała radę. Bardzo ładnie się gięła.

A giąć się dobrze to podstawa.












wtorek, 26 lipca 2011

Jeszcze jedno słowo o Amy Winehouse i puszcze pawia...

Dlaczego nie płaczę po Amy Winehouse?

Otóż:

1. Żadna z niej wielka gwiazda. przez całą swoją karierę wydała raptem dwa albumy a śpiewa zawodowo od 2003 roku. Rzeczywiście imponujący wynik.

2. Jej wokal.... no ok.... murzyńska barwa. I co z tego? Czy w światowym showbiznesie każda biała laska, która ma czarny wokal musi od razu być uznawana za supertalent? Z całym szacunkiem, znam kilka lepszych wokali. Jej muzyka mnie kompletnie nie ruszała, ale pominę te kwestię, gdyż o gustach się nie dyskutuje.

3. Amy miała totalenie w dupie swoją publiczność. Widziałem kilka razy jej koncerty. Zero kontaktu z widzami. Zaspiewać, pobujać się i zniknąć za kulisami. Przy okazji ciągła bania, orbitowanie i brak kontaktu z matką bazą. Tak naprawdę nawet nie wiem od czego była uzależniona, faktem jest, że trzeźwa bywała rzadko.
Ostatni koncert w Belgradzie to osiągnięcie dna, z którego nie udało jej się odbić. Nasza gwiazdka nie wykorzystała szansy jaką dał jej los a pieniądze i sława uderzyły jej do głowy. Tak , to smutne i tragiczne ale...

4.... porówynywanie Amy do wielkich gwiazd z "klubu 27", mówienie, że będzie idolką obecnej generacji to już kurwa gruba przesada! Przepraszam bardzo, ale przy Cobainie, Joplin, Hendrixie, Curtisie, Scott'cie, Wright'cie, Morisonie była wypierdkiem. Tak, wypierdkiem. Nic nowego do muzyki nie wniosła, nie inspirowała młodych ludzi do niczego, poza ćpaniem, jej sława opierała się głównie na opowieściach o jej nietrzeźwości. I teraz czytam, słyszę, widzę, że dziennikarze muzyczni prześcigają się we wchodzeniu jej w tylek... Panowie i panie, Amy's dead....

5. O zmarłych albo dobrze albo wcale, ale wkurwia mnie już to biadolenie po A.W.  Nie płaczę po niej. Płaczę po ofiarach psychola-faszysty, który postanowił postrzelać sobie do ludzi w Norwegii.