piątek, 12 lutego 2010

Zacznę od zimy...

... która mnie niemiłosiernie wqrvia. Myślę, że obecna zima tłumaczy użycie wulgaryzmów. 
Wqrvia mnie wszystko: od mrozu poprzez śnieg, którego ciągle przybywa i którego tony zalegają na chodnikach, ulicach i miejscach parkingowych aż po ludzi, którym też już chyba odpierdziela przez brak koloru zielonego. Rzygać mi się chce, gdy rano (o czwartej w nocy) wychodzę do pracy i muszę najpierw odszronić, obskrobać, odkopać lub wyczyścić swojego punto-bordo-maderfakera. A gdy wracam z wieczornej zmiany muszę szukać miejsca na parkingu, na którym z powodu zimy ilość miejsca skurczyła się o 40%... I jeszcze jakiś debil z naprzeciwka wymyślił  sobie tabliczkę z tekstem "Szanuj pracę innych, odśnież sobie obok" i stawia ją sobie codziennie po to by nikt nie zajął mu miejsca... Czekam na moment gdy nie będę miał gdzie stanąć a tam będzie akurat wolne...



Whatever... Świstak podobno zobaczył swój cień więc będziemy mieć zimę do maca. Ale spokojnie... w następne Boże Narodzenie będzie odwilż. 



Tym optymistycznym akcentem witam na moim blogu. Miłego czytania.