środa, 22 grudnia 2010

TeleKurwaNowela.

Piosenka zespołu Joy Division „Love will tear us appart” powstała w momencie gdy Ian Curtis rozstawał się ze swoją żoną. Pewnego dnia powiedział jej, że już jej nie kocha. Uczucie zostało zabite przez rutynę i prozę życia. O ironio! To była nasza piosenka (moja i Marty). Miałem ją ustawioną jako ringtone w telefonie gdy dzwoniła do mnie. Kiedyś się nawet głośno zastanowiłem czy to dobrze, że naszym hymnem jest utwór o rozstaniu.

No cóż, demony zostały przywołane i zmaterializowały się. Marta odeszła. Wiadomość ta spadła na mnie podczas sobotniego spotkania z moją siostrą, która rozpaczała w naszym mieszkaniu po tym jak Andrzej (jej chłopak) zerwał z nią z nie do końca jasnych przyczyn. Podczas kilkugodzinnego analizowania sytuacji w kuchni, przy dużej ilości alkoholu i petów, próbowaliśmy dojść do tego, dlaczego ich dwunastoletni związek się rozpadł. Teoretycznie Andrzej obwiniał Ankę za to, że jest „zbyt zaborcza”, „obsesyjnie zazdrosna”, „za bardo go kocha” i „jest paranoiczna”. Siedzieliśmy we trójkę, razem z Martą, która nie odzywała się słowem. Było już bardzo późno gdy moja siostra zapytała Martę: - Powiedz co o tym sądzisz? Mojej żonie puściły nerwy i oznajmiła nam, że prawdziwym powodem zerwania jest jej trzymiesięczny związek z Andrzejem, który ukrywali przed nami.

Szok jakiego doznaliśmy jest raczej trudny do opisania. Jak to? Kochasz go? Ile to trwało? Kiedy, gdzie?

Tak, kocham, chcemy być ze sobą.

Okazuje się, że zaczęło się podczas robienia ślubnych i weselnych zdjęć w Tomaszowie, na które pojechaliśmy razem z siostrą. Andrzej zaproponował w tym czasie, że zostanie z Martą w naszym mieszkaniu i będą na nas czekać by po powrocie kontynuować imprezę. Według relacji Marty właśnie wtedy doszło do pierwszego zbliżenia. Komu jak komu, ale wydawało się, że Andrzejowi mogę bezgranicznie ufać. Podczas wesela dzwoniłem jeszcze do Marty i dla zgrywu pytałem się „czy już są po sexie”… Potem były spotkania podczas pracy, odwiedziny u niego w domu, „wyjścia z Magdą”, joga i szkolenie.

Sprawa szkolenia wydaje się na maksa perfidna gdyż cieszyłem się bardzo, że Marta dostała w końcu szansę na podniesienie swoich kwalifikacji i bardzo chciałem by jechała. W tym samym czasie Andrzej miał szkolenie z Javy. Oboje w tym samym czasie, ale w różnych miejscach. Andrzej stojąc ze mną na balkonie, podczas palenia peta na balkonie, opowiadał mi, jakie to będzie ciężkie szkolenie, jak to będzie nudno i trudno. Nie wiem czy dymanie mojej żony było nudne i trudne, ale faktem jest, że pojechali razem do Kazimierza. Co się działo? Mogę sobie już tylko wyobrażać. Romantyczny sex? Litry wina? Rozmowy do białego rana „o życiu”? Marta przesyłała mi smsy, że właśnie kładzie się spać w pokoju hotelowym, Andrzej wysyłał podobne do mojej siostry. Marta wróciła w niedzielę i była bardzo zmęczona, ale cieszyłem się, że moja ukochana jest już ze mną.

Romans trwał trzy miesiące. Podobno przez ten czas zaplanowali sobie przyszłość. On się jej zadeklarował, że się pobiorą, ona powiedziała mu, że go kocha. Mnie już nie kocha. Uczucie wygasło, podobno oddaliliśmy się od siebie. Dziwne, że tego nie dostrzegłem… Oprócz braku sexu, wydawało mi się, że w końcu się dotarliśmy po naszych poprzednich zgrzytach. Owszem – od czasu urodzenia Majki mieliśmy trzy poważne kryzysy, ale wychodziliśmy z nich cało. Kochaliśmy się i kłóciliśmy jak normalne małżeństwo. Okazuje się, że nie do końca było tak jak mi się wydawało. Cały czas myślę by do mnie wróciła. Chcę tego, nie mogę bez niej żyć. Ale z drugiej strony jak to odbudować? Przecież już nigdy nie będzie normalnie, jak dawniej.

Po wielu dyskusjach i analizach, doszedłem do wniosku (i nie tylko ja), że Marta popadła w obłęd. Ten skurwiel to wykorzystał, widząc, że może pokierować nią jak zakochaną nastolatką. Obiecał jej świetlaną przyszłość, rozkochał w sobie. Ale, najgorszy jest fakt iż Marta wie jak bardzo zły jest to człowiek, jak bardzo oszukiwał moją siostrę i mnie i godzi się by z nim być, chociaż nie ma pewności, że nie zrobi jej tego samego w niedalekiej przyszłości.

Nie wiem co mam jeszcze napisać, chyba już nie mam siły. Próbuję się pozbierać, przekuć nienormalność w normalność.

Marta mieszka u niego, Mają się wymieniamy jak rzeczą. Paranoja.

W poniedziałek idę do prawnika i uruchamiam machinę rozwodową. Powiedziałem Marcie, że do tego czasu ma jeszcze szansę by do mnie wrócić. Potem nie będzie już takiej możliwości.

Ot, taka tam historyjka.

PS. Nie wiem czy powyższy tekst jest składny i ładny, ale nie dbam w tej chwili o to. Sorry.

sobota, 11 grudnia 2010

Tomek aka Olek aka Olbierdo.

Tomek wpadł na chwilę do Polszy. Nie widziałem go ze 3 lata. No więc piliśmy od czternastej do dwudziestej trzeciej .

Tak, ja wiem, że ta koszulka przyciąga uwagę. Ale to jest właśnie cały Olek: oryginalny styl życia i ubierania.

Siostra Grubego

Katarzyna. Siostra ziomala z dawnego osiedla.
Świat jest mały - okazało się, że chociaż Gruby moczy nogi na Szetlandach to Kaśka mieszka ze swoim mężem i dzieckiem na moim obecnym osiedlu. Czyli mamy do nich 10 minut na pieszo (wczoraj zajęło mi to 20, gdyż szedłem, a raczej powłóczyłem nogami, będąc po ośmiu piwach).
Anyway, Katarzyna zapozowała.















































środa, 8 grudnia 2010

Lucas und Pauline

Znajomi z osiedla, na którym już nie mieszkam.

W tle może gdzieś majaczyć kawałek ich psa - czarnego labradora o imieniu Paco.