piątek, 20 sierpnia 2010

Szwedzko. Część pierwsza.

I już po urlopie. Boli szara rzeczywistość. I chociaż pogoda jeszcze jest ładna (w końcu mamy lato) to mam ochotę by nastała już jesień i wszystkim dookoła pokończyły się urlopy. Taki ze mnie madefaker.

A ja urlopowałem z rodziną w Szwecji, która kiedyś nawet miała szansę stać się naszą drugą ojczyzną (w sensie: mieliśmy tam wyemigrować).

Jak opisać ten kawałek Szwecji, w którym byliśmy? Ponieważ muszę się streszczać powiem tak: ładnie, czysto, bezpiecznie, dokładnie, socjalnie, rodzinnie, przyjemnie, zajebiście.

Przez tydzień nie czytałem wiadomości z Polski, tak więc nasz „cyrk krzyżowy” mnie totalnie ominął, z czego się niezmiernie cieszę.

Niestety powrót do ojczyzny mnie boli. Pierwsze „kurwy-macie”, darcie mord i upojone alkoholem twarze rodaków na promie uświadomiły mi, że jestem w domu. Jea!



A foty się prezentują takowoż… na początek widoczki. Enjoy!

















































































 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz