wtorek, 4 maja 2010

Śmierć w fotoszopowym pseudo-crossie

Majówka do dupy.
Kilka dni wolnego to pogoda się musiała spierdzielić, dziecko rozchorować a mi się jeszcze film urwał podczas drugomajowego odstresowywania.

By zabić mojego kaca oraz by małżonka nie musiała słuchać moich depresyjnych wzdychań poszedłem się przerowerować. Aparata też wziąłem.
Ale jak zwykle wielki dylemat miałem GDZIE i CO. Czyli gdzie jechać i co fotografować.

Padło na cmentarz. Bez sensu. Znowu cmentarz, znowu focenie ludzi, krzyży, nagrobków. Żeby chociaż grabarza przy pracy, ale akurat nikogo nie chowali.

No to postrzelałem sobie w figurki. Zrobiłem je na kolorowo co by śmierć na wesoło wyszła w kadzre.

Na digfarcie mnie zjechali...


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz