Wizje podjęcia nowej pracy, skończenia studiów, nauki języka, pobiegania, złapania formy, zostały brutalnie zmiażdżone przez szarą rzeczywistość i rutynę. Wystarczył jeden tydzień chodzenia do pracy na szóstą, jeden tydzień brzydkiej pogody, jeden tydzień wieści z Rzeczpospolitej Krzyżowej i już się nic nie chce robić po powrocie z tyry (bo jak inaczej można nazwać to miejsce, do którego chodzić musimy chociaż wcale nie mamy ochoty?).
Jesień idzie, rady na to nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz