środa, 24 marca 2010

Hotel Gołębiewski

Włócząc się po łódzkim Księżym Młynie z aparatem, staram się szukać ludzi. Bo tak naprawdę to ludzi lubię fotografować najbardziej. Jednak Księży Młyn to takie miejsce gdzie nie zawsze mamy pewność, że osobie napotkanej spodoba się, ż kotś obcy kręci się po podwórku. Pal licho emerytki, które straszą mnie policją i podaniem do sądu za cykanie im fotek. Gorzej, gdy pojawi się wnusio takowej emerytki, na przykład misiaczek w dresiku, z wygoloną banią, żądny paru złotych, lub po prostu będący miłosnikiem dawania w ryja.
Ale, ale.... nie zrzędźmy. Księży Młyn ma swój urok i klimacik, który mi się zajebiście podoba. A na dowód tego prezentuję fotkę spotkanego przez mnie (umownie nazwanego) Pana Mietka aka Pana Gospodarza.

W pierwszy, wiosenny dzień usiadł sobie na swojej ławeczce, zapalił petka i przewietrzył gołębie (wiem, że brzmi to dziwnie....;). Totalny lajcik... I nie darł mordy, że nie wolno robić zdjęć, żebym spier..., za to zaprosił do fotografowania i obejrzenia jego hodowli.

Szacun dla Pana Gospodarza!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz